Niegdyś w gęstych ciemnych lasach,
pośród istot rozmaitych,
ludzie żyli w małych grupkach
- w warunkach nienależytych.
W rozpadlinach, w jamach, norkach
drzwi nie mieli - ani okien;
mieli tylko coś nad głową
- raczej niskie, niż wysokie.
Człowiek z norki, choć niewielki,
miejsca ledwie miał okruszek -
nie mógł stanąć ani usiąść,
musiał zwijać się w kłębuszek.
Rozlegały się w ciemności,
w głębi jamki albo groty,
stuki–huki, jęki–stęki,
trzaski–praski i łomoty.
Bo gdy zrywał się z posłania,
gdy go koszmar jakiś zbudził,
walił głową w coś twardego
– płakał, szlochał i marudził.
Nie chciał wstawać, rosnąć nie chciał,
kulił, garbił się okropnie...
takie życie, w takiej norze,
Panie Boże – niech gęś kopnie!
Nagle w głowie potłuczonej
myśl radosna zaświtała:
potrzebna mi większa norka,
bo ta mała jest za mała!
W innych głowach też rozbłysła...
głowa w głowę, rada w radę –
wymyśliły, ustaliły:
usuniemy głowną wadę.
Żeby siadać, wstawać, tańczyć,
żeby nie nabijać guzów,
trzeba wybudować domki,
a w nich – zrobić dużo luzu!
Ludzie mali próbowali,
budowali jak umieli...
tydzień cały pracowali,
a w niedzielę odpoczęli.
Ten dom większy, tamten – mniejszy:
na każdym zaś najważniejszy,
wymarzony w pięknych snach,
bezpieczny dla głowy – dach!
Dziadek, wnuczek, ojciec, syn
przemieniają pomysł w czyn:
liście, trawa, kora, słoma
ścielą się na nowych domach.
Lecz najlepsze jodły, smreki,
a i modrzew przetrwa wieki,
cięty w gonty i szczypany
- z niego dach, jak pozłacany!
11-12-13.
|
I dziś, choć to czas rozmachu,
kiedy metal, szkło na dachu –
wciąż najlepsze, to rzecz pewna,
są gontowe dachy z drewna!
Dzwonią w domach telefony,
i wieść idzie w wszystkie strony,
że gontowy piękny dach -
najlepiej buduje Stach!
Sprawdźcie proszę w Internecie,
tam wszystkiego się dowiecie:
„Stacha dachy, te gontowe,
solidne są – dubeltowe.”
I te gonty są łupane,
a nie cięte piłą:
gładziutkie są i błyszczące,
aż popatrzeć miło!
Na kościele, ach! – świeci cudny dach:
na kapliczce, na oberży
'GONT od STACHA' berło dzierży:
na urzędzie – ach!, jaki ważny dach!
Tu na baszcie, tam na dworze,
na tym domku - mój Ty Boże!,
na hotelu z klepek wielu,
a na restauracji – szczyt gontowej gracji!
Moda owa, ta gontowa,
znowu wraca do Krakowa,
bo gdzie droga jest na KOPIEC,
wezwał Stacha pewien CHŁOPIEC...
Dach poprawić trzeba było,
a że dobrze się skończyło
- tabliczkę potem umieścił
o następującej treści:
Stach z Orawy tu się krzątał -
kopiec-dach usypał z gonta!
Ten CZYTALSKI na tym dachu
czyta książkę o tym STACHU.
Wy też o nim przeczytajcie
i rozgłoście na świat cały,
że wspaniale mieć dach z gonta,
bo dach z gonta jest - wspaniały!
Nie zapominajmy mili,
żeśmy norki opuścili,
bo prapradziad tego STACHA
marzył o GONTOWYCH dachach!
I rośnijmy bez obawy,
że nad głową – nisko...
podarujmy piękne dachy
krainie nad Wisłą!
Dzisiaj we wsiach oraz w miastach
mnóstwo dachów rozmaitych,
a pod nimi mnóstwo ludzi,
i w warunkach należytych.
05.2007
|