Wiersze spełnione Paleta lata… nisko Życie w błękicie L’aurka dla jurka Π’wo nie?, czyli π’je Antek do Jerzego Zakładka Jubileuszowa Kolanoskopia okolicznościowa Alert na rzecz bieli Wiosenny Wołacz W czas brązu, złota i fioletu Czterech Artystów Apokalipsy Piosenka o Zwierzyńcu Spotkanie z Kazimierzem Planty, parki, ogrody Mielenie o młynku Te pączuszki O bratku Taniec z włoskami Z lekkiego tchnienia re: obrazki WIERSZE SPEŁNIONETe wiersze to są kwiatypod stopy i przed oczy tej Muzy co z Artystą przez życie wiernie kroczy On nie zna jej imienia, postaci i oblicza – poznaje Ją z natchnienia, z radości Ją wylicza... Z ufności i powagi wywodzi pieśń odwagi, do której duch się mierzy artystów i rycerzy... By wojskiem róż i maków bój toczyć o granice – o los dobrego smaku, o form i barw stanice Te wiersze to też schodki, lewarki i drabiny, gdy Muza i Artysta wznoszą się na wyżyny Lecz wierszowana wieża – chociaż ich śladem zmierza i o wyżynach ględzi, tej Pary – nie dopędzi! Więc strofki grzecznie siedzą, wszak to i tak niemało, że się te wernisaże na własny rym widziało. powrót 05. 03. 2014 PALETA LATA… NISKOwystawa: „Górotwory jesienne”Znów spadła na mnie barw paleta, dostałem w ciemię i pod oko: nie widzę żony, dzieci, szefa – widzę jedynie barwy roku Widzę jak snują się odcienie, jak słońce wpada w biel kapliczek, nabieram w płuca macierzanki, do nieboskłonu lgnie policzek Trans transformacji kształtu w barwę trwa nad trawami i nad trwaniem, dopóty póki plam nie narwę na stół, na obrus, na śniadanie Fragmenty wspomnień, wzruszeń, stanów, okruchy lat, motyle skrzydła sadowią się na grzbietach kredek i przepędzają precz straszydła Poprzez jesienie, lata, wiosny mkną biele, brązy, karmazyny – proszą o zieleń górskie sosny, złoto się plącze w pajęczyny… powrót 30. 03. 2003 ŻYCIE W BŁĘKICIEwystawa: „Barwy na szarugę”Ugodził we mnie – bodaj w piątek, cios bezbolesny i bezkrwawy, w substancji szarej szary wątek – rykoszet ślepy i niemrawy Zmysły intruza nie wykryły – musiał być mglisty i bezwonny: jakby się nagle wyłączyły, chociaż nie ległem nieprzytomny Pojąłem: człowiek nie zegarek, co – gdy mu siądzie zasilanie – kiwnie wskazówką na dobranoc i tykać nagle zaprzestanie Ja nadal żyję, chodzę, tykam, nadal popijam i połykam, nadal w radości albo w gniewie – tyle, że czasem o tym nie wiem Zacząłem siebie obserwować, by poznać co się we mgłach czai, myślałem: – nieraz już bywało, znów przyjdzie mi się przyzwyczaić Dzisiaj – gdy jestem bliżej siebie niż przed tygodniem , przed miesiącem – wiem, że za chmurą niepokoju świeci spokoju jasne słońce Nie zastanawiam się gdzie byłem, skąd powróciłem by być z sobą, dokąd zmierzałem, gdzie błądziłem, nie będąc w sobie, tylko obok Dziś tylko to jest najważniejsze – i właśnie po to ma się siebie, żeby wypełniać się Błękitem i szeptać:…Który Jesteś w Niebie! Błękit czułości nie ukrywa i zsyła na mnie tęczy smugę, i wiem że oto mam dar Niebios: pasteli barwy na szarugę powrót 21. 10. 2007 L’AURKA DLA JURKAWierszyk krótki, dosyć świeżySto lat! Sto lat! Jerzy! Jerzy! W dniu Imienin przed południem Dla Jerzego co nie chudnie! Przed dwunastą wysyłamy Antek razem z Kolegamy! powrót 23. 04. 2004 -11:53:12 Π’WO NIE ?, czyli π’je Antek do Jerzegowystawa: „Pastelowe Kwiaty”
ZAKŁADKA JUBILEUSZOWAdla Jerzego Pulchnegona 45 - lecie odkrywania i wyzwalania talentu w tym, na okoliczność wystawy pt. „Portret rodzinny” w Filiach (4 i 16) Krowoderskiej Biblioteki Publicznej w Krakowie DROGI PULCHNY JUBILACIE Któryś machnął te Postacie, Które łączy, tudzież dzieli, krew od miecza lub kądzieli, Które nie dbają o to, by opływać w srebro, złoto, Które żyły jak umiały, Które Ciebie zmalowały, Które po to głównie żyły, by Paciorki Pulchne były, Którym odpoczynek w Panu wśród niebiańskiej manny łanów, z Którym czcimy wizerunek, Tej co dłuży Ród, Gatunek, Który wydał pąki nowe: Pulchne oraz Nowakowe, Któryś Siebie machnął wiernie… podziwiamy Cię – niezmiernie! Który z Bridą hasasz w polach – Żyj nam sto lat! Maluj – sto lat! My przy Tobie! – Solidarnie, chociaż to rokuje marnie, bo im bliżej owej daty – ZUS popada w tarapaty: My pławimy się w dostatku, a on więdnie od wydatków. Temat to z pozoru inny, lecz doprawdy – też rodzinny! powrót 30. 05 2012 KOLANOSKOPIA OKOLICZNOŚCIOWAwystawa: „4 pory roku na Zwierzyńcu”Pasek, ręce i głowa – to ledwie jest połowa Artysty w liter dybach, kilkuset siedmiu chyba Nie widać tu Artysty masy poniżej pasa: – Kolano sobie zepsuł, gdy robił z psem hop-sa-sa? Ja, gdybym był kolanem co nosi taki talent, wypomniał bym na pewno zmilczanie moich zalet Wszak głowa, oczy, dłonie dlatego dzieła mnożą, bo się przez życie całe na kołach kolan wożą! Swoje medytowanie spisuję na kolanie i Szanownego Pana pozdrawiam na kolanach! powrót 14. 09. 2008 ALERT NA RZECZ BIELIwystawa: „Krajobraz z brzozami II”Zima zasłabła gdzieś po drodze – rozhartowała się jesienią, zawiązki, płatki snów srebrzystych czują brak tchnienia i spełnienia Szyby w tramwajach bez widoku – mroźne spojrzenie nic nie daje, po nagim mokrym brudnym bruku plączą się smutni Mikołaje Gdyby się w porę nie znalazły cynkwajsy, litopony, kredy... pewnie byłoby trudno przetrwać okres tej ciemnej szarej biedy Gdyby nie brzozy i brzezinki te w lasach oraz te w pamięci deficyt śniegu, lodu, bieli... zagrozić mógłby życia chęci Zanim nadejdzie przesilenie, trwa na rzecz bieli biały alert! – w pierwszym szeregu zabielaczy zabiela Jerzy Birkenmaler! powrót 10. 01. 2007. WIOSENNY WOŁACZwystawa: „Przywoływanie Wiosny”Słońce zabiera się do pracy, już niepotrzebne bieli łachy – ów erzac światła na czas mroku, w który wpadało się po pachy Jeszcze dekada napełniania powietrznej czaszy – po firmament – ciepłem kojącym jak litania, przed którą czmycha z duszy zamęt Jeszcze wnikanie w nasion sedno, żeby obudzić iskry Boże, żeby nie było wszystko jedno, czy chce się żyć, czy żyć się może Jeszcze wczuwanie się i trwanie, gotowość w czasie oraz ponad, i wielkie skrzydeł rozpinanie nieprzeliczonych wolnych monad I w końcu lekkie, niemal żadne, muśnięcie – smużka, mglisty zarys: przenikające kres wołanie o najpiękniejsze słońca dary Bo nim nas szał zieleni porwie i moc kwitnienia obezwładni, ktoś przywołuje orszak Wiosny donośnym głosem wyobraźni Malując, wabi – róże, fiołki, irysy, lilie, bratki, maki, amarylisy i piwonie… Wiosna wie dobrze – kto to taki… powrót 11. 02. 2009 W CZAS BRĄZU, ZŁOTA I FIOLETUabsolwenci objaśniają nauczycielowi głębszysens jesieni wmalowany w obraz przez J.P. Świat znowu pięknie opustoszał, w spichlerzu zboże, w chłodni owoc, słońce w pszenicy i w marchewce wpieczone w chleb albo surowe W tym bezowocnym krajobrazie cisza fetuje odmarsz plonów, gorliwe ciepło wiatr przepędza poza kopułę nieboskłonu Łono natury szlachetnieje: świeci, dopala się ogniście, żółć trawi trawy, mech rdzewieje, żar dojrzałości suszy liście Czas brązu, złota i fioletu tętni słowami, znaczeniami, myśli jak wina dojrzewają – chcą być czynami i dziełami Więc przymierzają się do wzoru, do mistrza smaku i logiki, i zapalają się do życia, wznosząc się nawet na świeczniki W tym symbolicznym krajobrazie zobacz nie tylko tych wzorowych, pamiętaj: Jesteś w każdym sercu wpieczony w nas albo surowy. powrót 24. 04. 2007 CZTERECH ARTYSTÓW APOKALIPSYwystawa: „Kwiaty, owoce, krajobrazy”Mkną w nieskończoność czółna czasu, z wieczności światła powracają, przestrzeń w świadomość się obraca, miriady istot wyłaniając A te są wietrzne – gdy wiosenne, potem gorące i szalone, potem są oschłe – gdy jesienne, potem mrozami niewolone I znów zielone – gdy wiosenne, i znów makami są czerwone, i znów płomienne – gdy jesienne, i znów śniegami rozbielone A zakochane – te zielone, a pracowite – te szalone, a nostalgiczne – te płomienne a rozmarzone – te uśpione Czterech artystów – cztery dzieła: jeden drugiego twór niweczy, kończy się to co się zaczęło... daje istnienie nowej rzeczy powrót 04. 09. 2006 PIOSENKA O ZWIERZYŃCUwystawa: „Zwierzyniec - moja dzielnica”Refren: Nasz Zwierzyniec to taki kraj, gdzie na co dzień chodzimy w glorii i czy luty, marzec, czy maj – przechodzimy wprost do historii Niby nie ma powodu, a jest – nosić znaczek Zwierzyńca w klapie: mówią piękny jest Kraków, lecz tylko z Kopca ogarniesz jaki! Zanim w Tatry wyruszysz stąd i osiągniesz szczytów zaszczyty, poznaj Kopiec, uzyskaj wgląd – czym ten szczyt jest tak znakomity A po drodze rozkoszuj się – miej aparat, sztalugę, serce – mgłą na Stawach, zielenią Błoń, Salwatorem Łaskawym wielce Z Lajkonikiem na Kraków ruń - niech pamięta o plagach wschodu, potem z larum hejnału fruń, budzić ze snu Ducha Narodu. Norbertanek kontempluj dom, Kamedułom powierz intencje, w Lasku Wolskim wyśpiewaj lwom Zwierzyniecką naszą sentencję... Skały Panien, Krępak, Strzelnica nucą duchom w wykrotach i skałach; Srebrna Góra i Olszanica nucą nam – duchom jeszcze w ciałach Chaty, wille, hawiry tu są, dworki, forty, szpalery kamienic – ile dobra tu w ludziach, ho! Jeszcze nikt nie zdołał wymienić Tu śpi anioł a muza już nie, ktoś maluje, ktoś szarpie gitarę, duży talent – mały chleb, nawet Szmal ma kłopot ze szmalem Każdy chciałby tu mieszkać i żyć, kto już mieszka zawoła basta!, każdy chciałby wykupić grób na cmentarzu powyżej miasta Kiedy idziesz na spacer z psem nie zapomnij torby na klocka bohaterstwa to będzie znak – krzyknij głośno: Niech Pachnie Polska! Choć Zwierzyniec zwierzynie rad, do nas też po ludzku podchodzi chcesz przekonać się, że tak? – pobądź wśród nas choć kilka godzin! Niby nie ma powodu, a jest… powrót 17. 01. 2008 SPOTKANIE Z KAZIMIERZEM„wystawa:”Dzielnica mej młodości KAZIMIERZ”Ustanowił Król Wielki miasto za murami, bo trudno mu się było zgodzić z centusiami. Ponoć poszło o grosze, czy też o dukaty, które płynąć nie chciały w królewskie komnaty A przez Kraków płynęły jak Wisła nad morze, i z nad morza z powrotem – złociutkie jak zboże. Stanął przeto Kazimierz przy trakcie ruchliwym, a ten który stał w zamku – był mu dość życzliwy Rynek i place solne, i kramy sukienne, dawały Kazimierzom korzyści znamienne, rosły zyski i banki, domy, wieże, mury, Domy Boże – te z krzyżem lub z gwiazdą u góry W końcu rosnąć przestały jak liście jesienne, i czekały z pokorą na podmuchy zmienne, mijały lata, wieki i imion zastępy, odpływały radości, pierzchały – hen! – sępy Pogasły i przyczyny, i nadzieje dawne – czuwają tylko groby i historie sławne; bywa, że do tych ulic wyrwie Ci się dusza, że zaśpiewa, zatańczy, zaułki powzrusza Nie zaniedbaj okazji, jeśli się nadarzy, Kazimierz czeka bowiem, żebyś z nim pogwarzył. powrót 28. 10. 2009 PLANTY, PARKI, OGRODYwystawa pasteli: (tytuł j.w.)Jeślibyś chciał wymarzyć miasto pełne świeżości i uroku, pamiętaj żeby pomieściło przynajmniej cztery pory roku Niech też ulice – choćby cztery, z Centrum do każdej wiodą proste, niech każda pora ma alejkę, rzeczkę lub strumyk oraz mostek. Na horyzoncie, lub pośrodku, niech góra i pagórek stanie, a wszędzie trawa niechaj rośnie – najbujniej jednak na polanie I drzew tysiące oraz krzewów, niech wzrasta, rośnie, i porasta każdą piędź ziemi, jeszcze wolną od ulic i od gmachów miasta W ten sposób Wiosna, Lato, Jesień i Zima – będą wciąż gotowe, by zagrać w białe i w zielone, w żółte, w błękitne i wrzosowe. Niech planty, parki i ogrody – bujne, drzemiące, śpiące nawet – strzegą jak anioł duszy miasta, niech uciszają miejską wrzawę. powrót 19. 01. 2010 MIELENIE O MŁYNKUwystawa: „Martwa natura z młynkami”Mełł młynek od stuleci, co trzeba – tak jak leci, i wciąż się brał za głowę, że miały – nie gotowe Garść ziaren, pestek, brył wszystko obracał w pył… Choć skrzypiał, sapał, zipał – pył z niego wciąż się sypał Co wpadło mu do paszczy – on kruszył, miażdżył, płaszczył, rozpraszał i rozcierał na proszek – bliski zera Lecz w końcu ustał szał: nie leci z niego miał, obroty spadły i … w bezruchu teraz tkwi! Cóż, dzisiaj nieporęczny młynek zwyczajny, ręczny; nie ma dziś o nim mowy, gdy miele – atomowy Więc pewien malarz mądry – co litość w sercu miał, sporządził mu portrety, a ktoś ten wierszyk dał: Mełł młynek od stuleci… powrót 27. 07. 2010 TE PĄCZUSZKITe pączuszki-baloniki,te pręciki-zalotniki, te pod falbaneczką pąsy, te od pąsów – oczopląsy… To jest Drodzy Państwo płeć – wdzięku pełne „móc-i-chcieć” powrót 05. 01. 2013 O BRATKUPiszę Ci tu gagatkulinijek sześć o bratku, że nawet kiedy w grupie - na własnej siedzi grzędzie, i wiersze czasem głupie, takie jak ten – też przędzie. powrót 11. 01. 2013 TANIEC Z WŁOSKAMIZobaczyła Weronikataniec Lajkonika i tak zatańczyła, jak się zachwyciła! Dwa kółeczka w lewo, dwa kółeczka w prawo, podłoga wiruje, a Dziadek – maluje! Płowe włoski zobaczyły czym to wszystko trąci, wokół główki urządziły pląsy dla Weronci! Dwa kółeczka w lewo, dwa kółeczka w prawo, paleta wiruje – tak Dziadek maluje! Zobaczyła Weronika taniec akrylowy: – Doskonała gimnastyka – maluj Dziadziu nowy! powrót 02. 02. 2014 Z LEKKIEGO TCHNIENIA„Drzewa” - wystawa nowych pasteliŚciany owej pracowni i sufit, i podłoga, to są właściwie okna z widokiem wprost na Boga To pastelowe światło, choć przy Jasności gaśnie, uparcie obiecuje, że żyć się będzie jaśniej Ten anioł bystrooki – stróż boskiej perspektywy, naprawia sztywność ręki spojrzeniem nieco krzywym Te farby oraz kredki – zdrajczynie wrażliwości, za barwą tajemnicy drążą do szpiku kości Tu kwiaty się maluje i góry, i dziewczęta, tak jak to dusza czuje i ciało jak pamięta I patrzy się i widzi, i słucha się i słyszy, jak życie lekko biegnie, jak – biegnąc – lekko dyszy Cóż, ściany tej pracowni i sufit, i podłoga powstają – ot, po prostu – z lekkiego tchnienia Boga. powrót 17. 06. 2004 RE: OBRAZKIRóże różne się widziało,różne róże się wąchało - kto je wspomni ten kichnie - ale jeszcze takich nie! powrót 2004-10-28 20:32 |