Jest w Krakowie instytucja,
w herbie której widać Mola -
w jednym z działów tej placówki
zatrudniona jest Bibliola.
Bibliola ma koleżanki
krakowianki z morskiej pianki -
podobnie jak Pchła Szachrajka,
choć to zgoła inna bajka.
Te z Krakowa nie są głupie,
znaczy - mają rozum w głowie,
dlatego też zamówiły
o Biblioli tę opowieść.
Zadzwoniły, były miłe:
napisz wierszyk, bo potrafisz;
ustaw słowa odpowiednio
i przestrzegaj ortografii.
O tym ile, i za ile -
nie wspomniały ani słowa,
chociaż jedno z tych liczydeł
to z pewnością jest księgowa.
Upłynęły trzy dni bite -
nie zjawił się żaden kwitek,
więc machnąłem ręką na to
co Żaneta da z Beatą.
Wszedłem
w trans
i po kwadransie
oto co ujrzałem w transie:
Dom, komputer… do ekranu
niemal przyklejone oko,
plaże, góry, piach, oazy -
słowem oko na Maroko.
Wchodzę głębiej, widzę jaśniej:
na tarasie hotelowym
leży leżak, a w leżaku
leży blondyn dwumetrowy.
Facet chudy, ale w miarę,
sączy czekoladę z pieprzem,
którą pieprzy mu Bibliola:
płyny z pieprzem są najlepsze!
Potem poi go ziółkami
z fiołków, mięty, dzikiej róży
oraz bardzo mocą kawą
(kapka wrzątku, reszta – fusy)
|
Co najlepsze to mu daje -
w kraju oraz poza krajem;
z rąk Biblioli je bez liku
mnóstwo pysznych naleśników.
No więc ona niesie jeszcze
wazę żurku, kufel piwa
Reds Red, które sama lubi,
tak to piwo się nazywa.
W końcu idzie do numeru,
żeby pośród mnóstwa rzeczy
znaleźć zgrabną buteleczkę
z lekiem, który wszystko leczy.
Blondyn po tym poczęstunku
tak się poczuł znakomicie,
że w tonacji a-mol zagrał
i zaśpiewał swej kobicie.
A ona mu o kanarkach
oraz o wsi opowiada,
potem jeszcze o wycieczkach
i podróżach - gada, gada…
Wieczorem zaś – w zgodzie z Molem,
do czytania go namawia:
komiks, powieść sensacyjna -
blondyn fabuł nie odmawia.
Urzeczony narzeczoną -
postanawia się odwdzięczyć,
biegnie świtem do kwiaciarni
i przynosi róż naręcze.
Ona, widząc żółte pąki,
ze wzruszenia kolor zmienia,
i swojemu blondynowi
rzuca – jęcząc – do widzenia!
Muszę dać jej coś milszego
nie tak bardzo kolczastego
i obdarza ją maskotką
– rudą niemal żółtą kotką.
Tutaj wizja się urywa -
jest Bibliola, ale w dziale:
tego, co w Maroku było
jakby nie wiedziała wcale.
Uśmiechnięta, pracowita
i uczynna kiedy trzeba:
koleżanka znakomita -
jednym słowem, anioł z nieba.
|